☔ Józef Szef Msz Za Sanacji

Wszystko o Józef Orzeł w PolskieRadio.pl. Najnowsze informacje, muzyka, kultura, nauka, historia. Józef Orzeł Szef MSZ wielokrotnie apelował o pokojowe rozwiązanie konfliktu na Białorusi i respektowanie praw człowieka przez białoruskie władze, w tym o wstrzymanie pacyfikacji pokojowo protestujących Czaputowicz o rosyjskich wyborach: Nie można ich uznać za demokratyczne. Szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz oświadczył, że po tym jak z wyścigu o stanowisko prezydenta Rosji wykluczono Aleksieja Nawalnego, ostatnie wybory nie mogą zostać uznane za prawdziwie demokratyczne. "Po wykluczeniu Aleksieja Nawalnego wyborów w Rosji nie Szef MSZ Jacek Czaputowicz uważa, że jest coraz mniej argumentów za utrzymywaniem procedury przeciwko Polsce w związku z przyjętą nowelizacją o Sądzie Najwyższym. Jednak według niego, presja na nasz kraj utrzymuje się, by osłabić pozycję przed majowymi wyborami do Europarlamentu, albo podczas rozmów o przyszłym budżecie Unii Europejskiej. 4/15 Czego dokonał Józef Klemens Piłsudski? Wobec nieuchronności klęski państw centralnych sprowokował tzw. kryzys przysięgowy, za co został osadzony przez Niemców w więzieniu Szef MSZ Zbigniew Rau zdecydował o przeprowadzeniu kontroli i audytu w Departamencie Konsularnym MSZ oraz wszystkich placówkach konsularnych RP oraz o zwolnieniu ze stanowiska i rozwiązaniu umowy o pracę z dyrektorem Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością w MSZ Jakubem Osajdą - przekazał resort dyplomacji. "W związku z trwającymi Szef polskiego MSZ Jacek Czaputowicz zaznaczył, że szkody wyrządzone Polsce nie zostały przez ich sprawcę naprawione; to uniemożliwia nam uznanie kwestii reparacji za zamkniętą. W 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego Jacek Czaputowicz wraz z szefem niemieckiej dyplomacji Heiko Maasem wzięli udział w spotkaniu z polską i Upadek Polski we wrześniu 1939 roku zakończył kilkunastoletnie rządy sanacji. Rządy naznaczone zaprzepaszczonymi szansami oraz dryfowaniem w stronę miękkiego autorytaryzmu. Nic dziwnego, iż przeciwnicy sanacji z wielkim zapałem zabrali się do rozliczania swoich poprzedników, słusznie obwiniając ich za klęskę w starciu z Niemcami Jednym z narzędzi przewidzianych przez ustawę jest postępowanie sanacyjne, definiowane jako czynności prawne i faktyczne, które zmierzają do poprawy sytuacji ekonomicznej dłużnika i mają na celu przywrócenie dłużnikowi zdolności do wykonywania zobowiązań, przy jednoczesnej ochronie przed egzekucją. Wprowadzenie postępowania Podtrzymujemy kandydaturę Jacka Saryusz-Wolskiego - poinformował w "Jeden na jeden" szef MSZ, Witold Waszczykowski, na godziny przed szczytem, na którym zapadnie decyzja, kto zostanie szefem Szef niemieckiej dyplomacji podkreśla, że Żydzi mają dość antysemityzmu, który zalewa Niemcy. (East News, AP/Associated Press) Szef MSZ ostrzegł w niedzielę, że Żydzi mogą zacząć opuszczać Niemcy na "masową" skalę, jeśli nie zostaną podjęte pilne działania mające na celu powstrzymanie rosnącego antysemityzmu. Szef MSZ udaje się z wizytą do Kijowa! Czaputowicz: Ta planowana wcześniej wizyta w obliczu agresji Rosji nabiera nowego charakteru. Świat opublikowano: 2018-11-30 09:18:20.955439+01:00; aktualizacja: 2018-11-30 11:42:11.371814+01:00 Bxb5of. Polska uznaje za niezbędną zdecydowaną reakcję społeczności międzynarodowej na wydarzenia na Morzu Azowskim poprzez wzmocnienie sankcji wobec Rosji - powiedział w sobotę w Kijowie szef MSZ Jacek Czaputowicz. Szef polskiej dyplomacji przebywał od piątku z wizytą w stolicy Ukrainy. W piątek wieczorem spotkał się tu z premierem Ukrainy Wołodymyrem Hrojsmanem; w sobotę odbył z kolei rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Pawłem Klimkinem i prezydentem Petrem Poroszenką. Wizyta Czaputowicza odbyła się niespełna tydzień po tym, gdy w Cieśninie Kerczeńskiej rosyjskie siły specjalne ostrzelały i zajęły trzy małe ukraińskie okręty płynące z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim. Według władz Rosji okręty wpłynęły na jej wody terytorialne, czyli 12-milowy pas wód przybrzeżnych. Ukraina uznała z kolei działania Rosji za akt agresji. W poniedziałek Ukraina ogłosiła 30-dniowy stan wojenny na części swych terytoriów: obszarach graniczących z Rosją i separatystycznym Naddniestrzem w Mołdawii oraz w obwodach leżących nad Morzem Czarnym i Azowskim. Na konferencji prasowej po sobotnich rozmowach z Klimkinem Czaputowicz oświadczył, że Polska uznaje za niezbędną "zdecydowaną, mocną i jednoznaczną" reakcję społeczności reakcję społeczności międzynarodowej na wydarzenia na Morzu Azowskim "poprzez wzmocnienie sankcji wobec Rosji". Rosja musi zrozumieć, że agresywna polityka przyniesie konsekwencje i spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią społeczności międzynarodowej - argumentował polityk. Zapowiedział też, że Polska będzie podnosić sprawę rosyjskiej agresji na Morzu Azowskim na przyszłotygodniowym spotkaniu szefów MSZ państw Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jak dodał minister, kwestia ta będzie też jednym z tematów czwartkowego spotkania OBWE w Mediolanie oraz planowanego na 10 grudnia najbliższego spotkania unijnej Rady ds. Zagranicznych. "Innymi słowy, będzie na pewno silny głos społeczności międzynarodowej wykazujący poparcie dla działań Ukrainy i potępiający niezgodne z prawem międzynarodowym działania Rosji" - zapewnił Czaputowicz. Z kolei Klimkin podkreślił, że wysiłki Ukrainy są kierowane na "wzmocnienie fali nacisku międzynarodowego na Rosję", który spowoduje zwolnienie zatrzymanych na Morzu Azowskim ukraińskich żołnierzy oraz zwrot przechwyconych okrętów. Przekonywał też, że Rosja "nie może uniknąć kary za akty swojej agresji", wskazując w tym kontekście na potrzebę wprowadzenia nowych sankcji na ten kraj. Szef ukraińskiej dyplomacji zapowiedział ponadto, że w przyszłym tygodniu w Brukseli spotka się z ministrami spraw zagranicznych NATO. "Będę wymagać nie tylko potępienia (działań Rosji - PAP), bo to już miało miejsce; będę prosić o dodatkowe działania, w szczególności zaproponuję kilka efektywnych możliwości naszej współpracy z NATO" - mówił szef ukraińskiej dyplomacji. Ukraina powinna bowiem - według niego - "stopniowo czynić kroki mające na celu stanie się w przyszłości wschodnią flanką NATO". Klimkin podziękował też Czaputowiczowi, że odwiedził Ukrainę jako pierwszy minister kraju członkowskiego UE "bezpośrednio po ostatnich aktach agresji ze strony Rosji" oraz za to, że Polska przyczyniła się do szybkiego zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. incydentu na Morzu Azowskim. Czaputowicz oświadczył na konferencji, że w trakcie rozmów obaj politycy zgodzili się "co do negatywnej oceny projektu Nord Stream 2". "Ta agresja w Cieśninie Kerczeńskiej powinna przypomnieć czy też pokazać tym, którzy są zaangażowani w ten projekt, do czego Rosja jest zdolna" - przekonywał Czaputowicz. Pytany, co może zrobić społeczność międzynarodowa, żeby zatrzymać realizację niemiecko-rosyjskiego gazociągu, szef MSZ zaznaczył, że wspólnota międzynarodowa jest w tej kwestii podzielona. Ocenił jednak, że - w kontekście ostatnich wydarzeń na Morzu Azowskim - "jest szansa na zatrzymanie tego projektu". Klimkin podkreślił, że Polskę i Ukrainę łączy "wspólne stanowisko wobec rosyjskich manipulacji, w szczególności manipulacji niektórymi politykami zachodnimi mającymi na celu uzyskanie wsparcia dla projektu Nord Stream 2". "Nord Stream 2 to jest pętla gazowa dla Europy, a gaz rosyjski dla Europy ma charakter gazu paraliżującego, podobnie jak Nowiczok" - dodał szef ukraińskiej dyplomacji. Jak ocenił, konieczne jest dążenie do niezależności energetycznej, zwiększanie wydobycia własnego gazu. "A w sytuacji, kiedy nie będzie nam wystarczać tego gazu, powinniśmy go uzyskiwać za pośrednictwem państw cywilizowanych, chociażby takich, jak Polska" - przekonywał Klimkin. Wśród tematów poruszonych podczas swojego sobotniego spotkania ministrowie wymienili też sprawy historyczne, w tym kwestię zezwolenia na poszukiwania i ekshumacje Polaków na terytorium Ukrainy. "Szukamy porozumienia w tej kwestii" - oświadczył Czaputowicz na konferencji. Jak poinformował, zrzeszające ekspertów obu stron Polsko-Ukraińskie Forum Partnerstwa zostało poproszone przez szefów MSZ o "przedstawienie rekomendacji", dot. właściwej drogi do jak najlepszego rozwoju obopólnych stosunków. Do spraw historycznych odniósł się w swoim wystąpieniu również Klimkin, który podkreślał, że Polska i Ukraina nie powinny się bać swojej historii i powinna ona być przedmiotem pracy historyków. "Jednocześnie chcę podkreślić, że swoją historię pojmujemy zgodnie z naszym punktem widzenia i nigdy nie pozwolimy na interpretowanie naszej historii; tak samo, jak szanujemy historię innych krajów i nie ingerujemy w jej interpretację" - zaznaczył szef MSZ Ukrainy. Jak dodał, wzajemny szacunek wymaga także, by Polska dbała o opiekę nad pomnikami ukraińskimi na swoim terytorium, a Ukraina - wspierała Polaków w ich pracach poszukiwawczych i ekshumacyjnych na Ukrainie. Klimkin oświadczył też, że Kijów liczy na rozpatrzenie przez polski Trybunał Konstytucyjny zapisów nowelizacji ustawy o IPN dot. zaprzeczania zbrodniom ukraińskich nacjonalistów, które - jego zdaniem - są dyskryminujące dla strony ukraińskiej. "Ale rozumiemy też emocje strony polskiej związane z tymi sprawami, które ją interesują; w szczególności rozumiemy naszą odpowiedzialność dot. podejmowania właściwych decyzji chociażby w takich kwestiach jak polskie lwy na Cmentarzu Łyczakowskim" - zaznaczył szef ukraińskiej dyplomacji. Jestem przekonany, że w tej kwestii Forum Polsko-Ukraińskie wypracuje odpowiednie rekomendacje - dodał. Obaj ministrowie zgodzili się także, że granica między Polską a Ukrainą powinna "łączyć a nie dzielić" te państwa i zapowiedzieli działania na rzecz udrożnienia ruchu granicznego. Między Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r. Rozwiązaniem sporu ma zajmować się polsko-ukraińska komisja ds. historycznych, na której czele stoją wicepremierzy obu państw Piotr Gliński i Pawło Rozenko. Polskę i Ukrainę już od wielu lat dzielą zaszłości historyczne. Dotyczą one głównie różnej pamięci o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec Związku Sowieckiego), a nie antypolskie. Polska strona chciałaby godnie upamiętnić ofiary OUN-UPA w miejscach ich pogrzebania; w tym celu IPN część ofiar, również tych, które nie zginęły podczas zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, ale np. w walkach z Sowietami po 17 września 1939 r., chciałaby ekshumować. Ukraińska strona jest temu przeciwna, a swoją zgodę uzależnia od odbudowania przez Polaków pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu, co dla polskiej strony jest warunkiem nie do przyjęcia. >>> Czytaj też: Wojna rosyjsko-ukraińska trwa już od prawie pięciu lat. Świat właśnie sobie o niej przypomniał [OPINIA] Polska uznaje za niezbędną zdecydowaną reakcję społeczności międzynarodowej na wydarzenia na Morzu Azowskim poprzez wzmocnienie sankcji wobec Rosji - powiedział w sobotę w Kijowie szef MSZ Jacek polskiej dyplomacji przebywał od piątku z wizytą w stolicy Ukrainy. W piątek wieczorem spotkał się tu z premierem Ukrainy Wołodymyrem Hrojsmanem; w sobotę odbył z kolei rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Pawłem Klimkinem i prezydentem Petrem Czaputowicza odbyła się niespełna tydzień po tym, gdy w Cieśninie Kerczeńskiej rosyjskie siły specjalne ostrzelały i zajęły trzy małe ukraińskie okręty płynące z Odessy do ukraińskiego portu w Mariupolu nad Morzem Azowskim. Według władz Rosji okręty wpłynęły na jej wody terytorialne, czyli 12-milowy pas wód przybrzeżnych. Ukraina uznała z kolei działania Rosji za akt agresji. W poniedziałek Ukraina ogłosiła 30-dniowy stan wojenny na części swych terytoriów: obszarach graniczących z Rosją i separatystycznym Naddniestrzem w Mołdawii oraz w obwodach leżących nad Morzem Czarnym i konferencji prasowej po sobotnich rozmowach z Klimkinem Czaputowicz oświadczył, że Polska uznaje za niezbędną "zdecydowaną, mocną i jednoznaczną" reakcję społeczności reakcję społeczności międzynarodowej na wydarzenia na Morzu Azowskim "poprzez wzmocnienie sankcji wobec Rosji".Rosja musi zrozumieć, że agresywna polityka przyniesie konsekwencje i spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią społeczności międzynarodowej - argumentował też, że Polska będzie podnosić sprawę rosyjskiej agresji na Morzu Azowskim na przyszłotygodniowym spotkaniu szefów MSZ państw Sojuszu dodał minister, kwestia ta będzie też jednym z tematów czwartkowego spotkania OBWE w Mediolanie oraz planowanego na 10 grudnia najbliższego spotkania unijnej Rady ds. Zagranicznych."Innymi słowy, będzie na pewno silny głos społeczności międzynarodowej wykazujący poparcie dla działań Ukrainy i potępiający niezgodne z prawem międzynarodowym działania Rosji" - zapewnił kolei Klimkin podkreślił, że wysiłki Ukrainy są kierowane na "wzmocnienie fali nacisku międzynarodowego na Rosję", który spowoduje zwolnienie zatrzymanych na Morzu Azowskim ukraińskich żołnierzy oraz zwrot przechwyconych okrętów. Przekonywał też, że Rosja "nie może uniknąć kary za akty swojej agresji", wskazując w tym kontekście na potrzebę wprowadzenia nowych sankcji na ten ukraińskiej dyplomacji zapowiedział ponadto, że w przyszłym tygodniu w Brukseli spotka się z ministrami spraw zagranicznych NATO."Będę wymagać nie tylko potępienia (działań Rosji - PAP), bo to już miało miejsce; będę prosić o dodatkowe działania, w szczególności zaproponuję kilka efektywnych możliwości naszej współpracy z NATO" - mówił szef ukraińskiej dyplomacji. Ukraina powinna bowiem - według niego - "stopniowo czynić kroki mające na celu stanie się w przyszłości wschodnią flanką NATO".Klimkin podziękował też Czaputowiczowi, że odwiedził Ukrainę jako pierwszy minister kraju członkowskiego UE "bezpośrednio po ostatnich aktach agresji ze strony Rosji" oraz za to, że Polska przyczyniła się do szybkiego zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ ws. incydentu na Morzu oświadczył na konferencji, że w trakcie rozmów obaj politycy zgodzili się "co do negatywnej oceny projektu Nord Stream 2"."Ta agresja w Cieśninie Kerczeńskiej powinna przypomnieć czy też pokazać tym, którzy są zaangażowani w ten projekt, do czego Rosja jest zdolna" - przekonywał co może zrobić społeczność międzynarodowa, żeby zatrzymać realizację niemiecko-rosyjskiego gazociągu, szef MSZ zaznaczył, że wspólnota międzynarodowa jest w tej kwestii podzielona. Ocenił jednak, że - w kontekście ostatnich wydarzeń na Morzu Azowskim - "jest szansa na zatrzymanie tego projektu".Klimkin podkreślił, że Polskę i Ukrainę łączy "wspólne stanowisko wobec rosyjskich manipulacji, w szczególności manipulacji niektórymi politykami zachodnimi mającymi na celu uzyskanie wsparcia dla projektu Nord Stream 2"."Nord Stream 2 to jest pętla gazowa dla Europy, a gaz rosyjski dla Europy ma charakter gazu paraliżującego, podobnie jak Nowiczok" - dodał szef ukraińskiej ocenił, konieczne jest dążenie do niezależności energetycznej, zwiększanie wydobycia własnego gazu. "A w sytuacji, kiedy nie będzie nam wystarczać tego gazu, powinniśmy go uzyskiwać za pośrednictwem państw cywilizowanych, chociażby takich, jak Polska" - przekonywał tematów poruszonych podczas swojego sobotniego spotkania ministrowie wymienili też sprawy historyczne, w tym kwestię zezwolenia na poszukiwania i ekshumacje Polaków na terytorium Ukrainy."Szukamy porozumienia w tej kwestii" - oświadczył Czaputowicz na konferencji. Jak poinformował, zrzeszające ekspertów obu stron Polsko-Ukraińskie Forum Partnerstwa zostało poproszone przez szefów MSZ o "przedstawienie rekomendacji", dot. właściwej drogi do jak najlepszego rozwoju obopólnych spraw historycznych odniósł się w swoim wystąpieniu również Klimkin, który podkreślał, że Polska i Ukraina nie powinny się bać swojej historii i powinna ona być przedmiotem pracy historyków."Jednocześnie chcę podkreślić, że swoją historię pojmujemy zgodnie z naszym punktem widzenia i nigdy nie pozwolimy na interpretowanie naszej historii; tak samo, jak szanujemy historię innych krajów i nie ingerujemy w jej interpretację" - zaznaczył szef MSZ dodał, wzajemny szacunek wymaga także, by Polska dbała o opiekę nad pomnikami ukraińskimi na swoim terytorium, a Ukraina - wspierała Polaków w ich pracach poszukiwawczych i ekshumacyjnych na oświadczył też, że Kijów liczy na rozpatrzenie przez polski Trybunał Konstytucyjny zapisów nowelizacji ustawy o IPN dot. zaprzeczania zbrodniom ukraińskich nacjonalistów, które - jego zdaniem - są dyskryminujące dla strony ukraińskiej."Ale rozumiemy też emocje strony polskiej związane z tymi sprawami, które ją interesują; w szczególności rozumiemy naszą odpowiedzialność dot. podejmowania właściwych decyzji chociażby w takich kwestiach jak polskie lwy na Cmentarzu Łyczakowskim" - zaznaczył szef ukraińskiej dyplomacji. Jestem przekonany, że w tej kwestii Forum Polsko-Ukraińskie wypracuje odpowiednie rekomendacje - ministrowie zgodzili się także, że granica między Polską a Ukrainą powinna "łączyć a nie dzielić" te państwa i zapowiedzieli działania na rzecz udrożnienia ruchu Warszawą i Kijowem od wiosny 2017 r. trwa spór wokół zakazu poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy, wprowadzonego przez ukraiński IPN. Zakaz został wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach, do którego doszło w kwietniu 2017 r. Rozwiązaniem sporu ma zajmować się polsko-ukraińska komisja ds. historycznych, na której czele stoją wicepremierzy obu państw Piotr Gliński i Pawło i Ukrainę już od wielu lat dzielą zaszłości historyczne. Dotyczą one głównie różnej pamięci o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec Związku Sowieckiego), a nie strona chciałaby godnie upamiętnić ofiary OUN-UPA w miejscach ich pogrzebania; w tym celu IPN część ofiar, również tych, które nie zginęły podczas zbrodni wołyńsko-galicyjskiej, ale np. w walkach z Sowietami po 17 września 1939 r., chciałaby ekshumować. Ukraińska strona jest temu przeciwna, a swoją zgodę uzależnia od odbudowania przez Polaków pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu, co dla polskiej strony jest warunkiem nie do przyjęcia. Na posiedzeniu FAC większość ministrów spraw zagranicznych UE skłaniała się ku wprowadzeniu indywidualnych sankcji wobec tych, którzy na Białorusi dopuszczali się fałszowania wyborów albo nieuzasadnionego użycia siły. Polska popiera te działania - oświadczył szef MSZ Jacek Czaputowicz. Szef MSZ wziął udział w piątek w posiedzeniu Rady do Spraw Zagranicznych (FAC), które odbywało się w formule wideokonferencji. Jednym z tematów posiedzenia była sytuacja na Białorusi. W przerwie odbył się briefing prasowy ministra. Czaputowicz zaznaczył, że w trakcie obrad zwracał uwagę na masowych charakter protestów na Białorusi. "One zdają się być doświadczeniem pokoleniowym sprzyjającym procesowi upodmiotowienia społeczeństwa białoruskiego" - stwierdził szef MSZ. Jak mówił, "dostrzegamy też pewne sygnały dążenia do deeskalacji napięcia ze strony władz: zwalnianie uwięzionych i też umożliwienie prowadzenia dalszych protestów". Zaznaczył, że czwartkowe demonstracje były najliczniejsze od początku protestów. "Objęły większość miast białoruskich, miały pokojowy charakter, odbywały się w formie żywych łańcuchów solidarności, czy też marszów". Część protestujących to osoby pracujące w fabrykach; po zakończeniu pracy dołączali do protestujących. Ludzie - widzimy bez strachu, stawiają żądania, domagają się zwolnienia zatrzymanych, ponownego przeliczenia głosów. "Unia Europejska musi wypracować ofertę współpracy dla Białorusi - było to moje stanowisko na posiedzeniu (Rady ds. Zagranicznych - PAP). Oczywiście nie możemy przejść do porządku nad faktem ewidentnego fałszowania wyborów i użycia siły. Dlatego większość ministrów (spraw zagranicznych UE) skłaniała się ku wprowadzeniu restrykcji - indywidualnych sankcji - Polska popiera te działania - wobec tych, którzy dopuszczali się fałszowania wyborów albo nieuzasadnionego użycia siły" - oświadczył szef polskiej dyplomacji. Jak dodał, prawdopodobnie Unia europejska będzie pracować nad listą osób, które miałyby być objęte tymi restrykcjami. Wyraził przekonanie, że po zakończeniu posiedzenia Rady ds. Zagranicznych szef dyplomacji UE Josep Borrell poinformuje o tym oficjalnie. "Wówczas na szczeblu instytucji unijnych, takich jak Komitet Stałych Przedstawicieli (COREPER), będą koordynowane prace nad ustaleniem, które osoby powinny być na tej liście" - powiedział Czaputowicz. Zaznaczył, że lista będzie obejmować osoby, które kierowały procesem wyborczym uznanym za niewłaściwy albo doprowadziły do użycia siły. "Te osoby nie będą mogły wjechać na terytorium Unii Europejskiej. Zobaczymy też, jak dokładnie te sankcje zostaną określone" - powiedział. Czaputowicz podkreślił, że Polska stoi na stanowisku, iż restrykcje wobec funkcjonariuszy państwowych nie mogą przynosić szkody społeczeństwu białoruskiemu. "Powinien towarzyszyć tym działaniom pakiet pozytywnych propozycji" - podkreślił Czaputowicz. Szef MSZ zwrócił uwagę, że w takcie posiedzenia Rady ds. zagranicznych w Sejmie premier Mateusz Morawiecki przedstawił "polski pakiet solidarności ze społeczeństwem Białorusi". Pakiet ten ma na celu wsparcie osób zwolnionych z więzienia czy wsparcie studentów, którzy zostaliby relegowani z uczelni, a także wsparcie dla niezależnych mediów. "Poinformowałem o tym na posiedzeniu Rady ds. Zagranicznych. Myślę, że to może być dobry przykład do naśladowania dla innych państw. Unia powinna zwiększyć liczbę stypendiów dla studentów z Białorusi, zwłaszcza tych, którzy zostaną pozbawieni pracy albo będą zwolnieni z uczelni" - powiedział szef polskiej dyplomacji. Dodał, że istotne jest też wspieranie społeczeństwa obywatelskiego, w szczególności niezależnego dziennikarstwa. Wskazał, że w Polsce siedzibę ma Biełsat, telewizja nadająca w języku białoruskim. Zaznaczył, że Polska wspiera też działania fundacji European Endowment for Democracy. "Polska przeznaczyła milion euro w ostatnim czasie, w tych dniach, na programy związane z Białorusią. Chodzi o to, żeby pieniądze, środki unijne były nakierowane na wsparcie społeczeństwa białoruskiego" - powiedział. Według Czaputowicza "UE ma dużą rolę do spełnienia w kwestii Białorusi; może pełnić pewną misję mediacyjną". "Wspieramy zgłoszone podczas spotkania przez komisarza UE ds. sąsiedztwa i rozszerzenia Olivera Varhelyi ideę wysłania misji rozpoznawczej do Mińska, by zapoznać się z sytuacją, żeby reagować odpowiednio na działania białoruskie, mieć informacje z pierwszej ręki, a także zademonstrować solidarność ze społeczeństwem białoruskim" - powiedział szef MSZ. Czaputowicz zaznaczył, że ministrowie na początku posiedzenia omówili też sytuację na Morzu Śródziemnym. Poinformował, że Polska jest zaniepokojona ostatnimi działaniami Turcji na wodach terytorialnych i w szelfie kontynentalnym Grecji i Cypru. "Suwerenne prawa tych krajów muszą być szanowane. Wyraziliśmy solidarność z Grecją i Cyprem. Wszyscy ministrowie, UE, apelujemy o powrót do dialogu między Turcją a tymi dwoma państwami" - powiedział. Dodał, że Polska popiera wysiłki w tym zakresie szefa unijnej dyplomacji i prezydencji niemieckiej. Zaznaczył, że w interesie UE jest utrzymanie współpracy z Turcją w kwestii migracji i bezpieczeństwa. Jakie piękne samobójstwo Rafała Ziemkiewicza to więcej niż kontynuacja tez zawartych w głośnych książkach Piotra Zychowicza Pakt Ribbentrop- Beck i Obłęd ’44. Ziemkiewicz nie tylko wspiera „rewizjonistyczne” opinie swojego redakcyjnego kolegi z tygodnika „Do Reczy”, ale idzie o krok dalej. Autor bez pardonu rozprawia się z XIX-wiecznymi polskimi powstaniami, negatywnie ocenia czasy II Rzeczypospolitej, głównie rządy sanacji, wreszcie ostro krytykuje uległy wobec aliantów, „marionetkowy” rząd Władysława Sikorskiego, a potem Stanisława Mikołajczyka. Wytyka niedojrzałość takim postaciom jak lider sprzysiężenia podchorążych Piotr Wysocki, członek Rządu Narodowego z okresu powstania styczniowego Stefan Bobrowski, sanacyjny szef MSZ Józef Beck. Większość bohaterów wymienionych w książce zasłużyła na rozliczenie, niemniej chyba nie takie, jakie proponuje Ziemkiewicz. Umniejszając zasługi każdej z tych postaci, uwypukla tę samą zgubną chorobę, jaką ma być „polskie szaleństwo”, łatwość do przelewania krwi za nie docenia faktu, iż etos powstań był kluczowym spoiwem tożsamościowym i państwotwórczym międzywojnia. Czy mogło być inaczej, zważywszy na charakter odzyskanej i utrwalonej w walce o granice niepodległości? Wyrażone w książce opinie trafiają więc w stare koleiny, powielają znane historykom antypowstańcze tezy Romana Dmowskiego piętnujące bezrozumne trwonienie substancji narodowej. Ocena sanacji stanowi kalkę negatywnych poglądów wszystkich poważniejszych opozycyjnych polityków dwudziestolecia, od endecji przez centrolew aż po utworzony przez Sikorskiego Front Morges. Na plan pierwszy wysuwa się intelektualny uwiąd rządzących elit, prywata, forowanie miernot, zgubny wpływ autorytaryzmu na społeczeństwo. Ziemkiewicz w swoich sądach zapędza się dość daleko. Któż chce być członkiem narodu lwów dowodzonych przez baranów (a raczej czytając expressis verbis: baranów prowadzanych przez baranów), kontynuatorem tradycji głupiego pobrzękiwania szabelką, niepoprawnym marzycielem „dziecinnie” traktującym politykę w kategoriach moralnych? Autor stwierdza, że gdyby istniał gabinet psychoanalityczny, do którego mogłyby przychodzić narody, Polacy powinni być jednymi z pierwszych pacjentów. Zarzucając polskim elitom ułańską fantazję, zaleca terapię, której na imię czy skandal?Ostrość oskarżeń współgra miejscami z nieparlamentarnym językiem. Choćby w tych fragmentach, gdzie czytamy o „wydymaniu” i „przecweleniu” Sikorskiego i Mikołajczyka przez alianckich gangsterów. Należy dodać, że postawienie w zasadzie znaku równości między demokratycznymi przywódcami Churchillem i Rooseveltem a Hitlerem i Stalinem jest skandaliczne. Słów o II wojnie światowej, w której „nie było żadnej walki Dobra ze Złem, tylko krzątanina mniejszych i większych gangsterów, starających się nachapać każdy dla siebie, ile się tylko da”, nie można traktować inaczej niż jako demoralizujące nadużycie. Dodajmy do tego zazdrość Ziemkiewicza, że to Francji trafił się u władzy ktoś taki jak kolaborujący z III Rzeszą Pétain, a nie „jakiś idiota od honoru”. Pomijając ahistoryzm tego stwierdzenia (większość elit nazistowskich nie chciała polskiego rządu prohitlerowskiego), należałoby się zastanowić, czemu ma służyć ten historyczny nihilizm. Nie znajduję innych powodów niż chęć podgrzania atmosfery i wywołania zawierająca kontrowersyjne tezy często czyni pozytywny, inspirujący dyskusję ferment, niemniej gdy przekracza się granicę, po której operuje się już tylko skandalem, psuje to debatę historyczną. Szkoda, bo Jakie piękne samobójstwo wymaga krytycznej i merytorycznej oceny, zwłaszcza że opisując bolesną historię Polski w XX w., Ziemkiewicz czyni wysiłki, aby książka stała się manifestem dla obecnych polityków. Autor czuje się w obowiązku przypomnieć nam, że „Niemcy, Francuzi, Brytyjczycy i inni Europejczycy powinni nas za Bitwę Warszawską codziennie, (…) całować po dupie. Do dziś zresztą. A skoro tego nie robią, to wniosek prosty i narzucający się, który najbardziej zaczadzony romantycznym wychowaniem Polak powinien wyciągnąć i przyjąć do wiadomości: czynnik wdzięczności, mechanizm odwdzięczenia się w polityce międzynarodowej nie istnieje”. Jeśli książka ta ma być wnikliwą analizą polskich błędów, autor powinien opierać się na twardych historycznych argumentach. Czy tak jest w istocie?Rosyjska nahajka a RealpolitikZiemkiewicz uważa, że polski gen samobójczy mamy wpisany wraz z utrwaloną w umysłach romantyczną kosmologią. Brak suwerenności w czasach PRL tylko ten stan pogłębił, niemniej teraz nie ma już powodów, byśmy wciąż dźwigali insurekcyjny balast. Tymczasem gdybyśmy uczciwie przyjrzeli się genezie XIX-wiecznych powstań, musielibyśmy przyznać, że stanowiły one odpowiedź na ówczesną sytuację polityczną. Radykalizm skutkujący zrywami był wprost proporcjonalny do działań zaborców. Nie zapominajmy też o różnicach między zaborami. O wiele łatwiej było uprawiać Realpolitik w monarchii habsburskiej z Kazimierzem Badenim jako premierem Austrii, posługując się w galicyjskich urzędach, sądach i szkołach językiem polskim. Natomiast niezwykle trudno, bez odrzucenia cech uznawanych nie tyle za wartości polskie, ile ogólnoludzkie – jak godność i przyzwoitość – być piewcą realizmu w Kongresówce. Nie bez powodu Stańczycy swą lojalistyczną działalność prowadzili w Krakowie, a organizacja bojowa PPS likwidowała carskich konfidentów w Warszawie i krytyce powstań Ziemkiewicz posiłkuje się słowami Dmowskiego, szkoda jednak, że w swoich rozważaniach pominął słowa innego, jak rozumiem, miłego jego sercu przedstawiciela obozu narodowego, Jana Ludwika Popławskiego, który w 1898 r. w tekście Stosunek do rządu w polityce narodowej głosił: „romantyzm polityczny był przed 40 i 50 laty polityką prawdziwie realną, odpowiadał bowiem ówczesnej rzeczywistości. (…) Ludzie czynu, politycy realni, nawet tacy »mężowie stanu«, jak książę Adam Czartoryski, spiskowali i przygotowywali powstania”. Warto też dodać, że wbrew powszechnej opinii XIX-wieczni konspiratorzy oglądali się też na ówczesną geopolitykę. Przyjrzyjmy się najbardziej irracjonalnemu według Ziemkiewicza powstaniu styczniowemu. W 1856 r. Rosja upokorzona klęską w wojnie krymskiej straciła pozycję dominującego mocarstwa. W 1863 r. prowadzona przez Napoleona III polityka mogła wyglądać z polskiego punktu widzenia na korzystną. Bądź co bądź to dzięki francuskiej interwencji Aleksander II i Otto von Bismarck odstąpili od konwencji Alvenslebena mówiącej o współpracy obydwu państw w tłumieniu powstania. Na salonach zachodnioeuropejskich rozpatrywana była idea odrodzenia Polski pod panowaniem Habsburgów, co próbował wykorzystać książę Władysław Czartoryski. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy można powiedzieć, że była to naiwność. Napoleon okazał się za słaby, a powstańcy nie mieli szans przeciwstawić się carskiej armii. Czy to jednak powód, by dziś uznać ich za wariatów, a powstanie styczniowe za nierozważne głupstwo romantyków?Wbrew twierdzeniom Ziemkiewicza podzieleni Polacy w każdym z zaborów zachowywali się odpowiednio racjonalnie i stosownie do sytuacji politycznej. W zaborze austriackim byli wiernymi obywatelami ponadnarodowej monarchii Franciszka Józefa. Podobnie zresztą jak Czesi, na których tak często wskazują obecni „realiści”, zapominając, że nasi południowi sąsiedzi nigdy nie byli poddanymi cara. W Prusach w obliczu germanizacji co prawda nie było powodów do radości, ale zważywszy na niemiecką dokładność w egzekwowaniu prawa (co wykazał casus Drzymały), istniały możliwości obrony swojej tożsamości. Wreszcie w Królestwie Polskim i na ziemiach zabranych poddani ostrej rusyfikacji, pozbawiani swobód obywatelskich, faktycznie nie mieliśmy innego wyjścia i radykalizacja polskich nastrojów siłą rzeczy musiała postępować. To w obliczu rosyjskiej nahajki wybuchały powstania. Ci sami Polacy przebywający w innych częściach dawnej Rzeczypospolitej tak łatwo nie sięgali po broń. Oddajmy raz jeszcze głos Popławskiemu: „Gdyby istotnie upadek powstania w roku 1863 był przyczyną zmiany w kierunku i zadaniach naszej polityki narodowej, to w zaborze rosyjskim musiałby ten zwrot w pojęciach i dążeniach społeczeństwa ujawnić się najwyraźniej. Tymczasem, gdy w Galicji, a następnie w zaborze pruskim tzw. polityka trzeźwa, przemianowana później na politykę ugodową, święciła tryumfy i zyskiwała coraz liczniejsze zastępy zwolenników, w zaborze rosyjskim społeczeństwo polskie [o tym] nie myślało”. O ile w pozostałych dwóch zaborach przywódcami „sprawy polskiej” byli ugodowcy, o tyle w zaborze rosyjskim tacy ludzie jak Wielopolski czy nawet Dmowski z teoretycznie niekonfrontacyjną ideą „pracy narodowej” nie byli w stanie zatrzymać ruchów wolnościowych. Dobrym przykładem pokazującym, że mimo usilnych starań endecji nie udało się powstrzymać dążeń insurekcyjnych, była rewolucja 1905 której nie byłoRafał Ziemkiewicz dowodzi, że niezamierzona, ale skuteczna synteza odmiennych wizji Dmowskiego (walka cywilna) i Piłsudskiego (czyn zbrojny), przy wyjątkowo korzystnej koniunkturze wytworzonej dzięki I wojnie światowej, dała Polakom upragnioną niepodległość. To słuszna uwaga. Niemniej – jak zaznacza autor – wielki sukces, jakim był 11 listopada 1918 r., a potem triumf nad bolszewikami w 1920 r., był zarzewiem późniejszej klęski 1939 r. Z wieloma krytycznymi ocenami dotyczącymi II RP należy się zgodzić. Niemniej czy za całe zło należy obwiniać piłsudczyków? Wystarczy wspomnieć antyżydowskie fobie Dmowskiego, polonizowanie mniejszości narodowych na kresach przez endeków czy nagonkę i histerię wokół „niepolskiego prezydenta” Narutowicza, jaką rozpętali w grudniu 1922 politycy tacy jak Stroński. Czy wszystkie te fakty nie wpłynęły na zatrutą atmosferę u zarania II RP? Jeśli autor Myśli nowoczesnego endeka nie odżegnuje się od tej tradycji, czyż nie uczciwej byłoby przyznać, że wina była także po stronie endecji? Osobną kwestią jest rozważany przez autora rok 1939 i upadek państwa. Autor powtarza tezę Zychowicza, iż rząd polski, odrzucając żądania Hitlera, popełnił kardynalny błąd, istniała bowiem możliwość „taktycznego” porozumienia z III Rzeszą, dzięki któremu można było uniknąć wojny, a co za tym idzie: strat, na które podczas kampanii wrześniowej i późniejszej brutalnej niemieckiej okupacji Polska się zaznacza, że nie snuje rozważań, „co by było gdyby…”, ale zajmuje się tylko tym, co faktycznie się zdarzyło. Nie jest jednak w tym konsekwentny. Opisując alternatywę wobec polityki zagranicznej Józefa Becka, jednoznacznie opowiada się za ewentualnością, której tak naprawdę w ogóle nie było! Nikt z wpływowych elit, rządowych czy opozycyjnych, nie brał pod uwagę sojuszu z Hitlerem. Dlatego słynne przemówienie Becka o honorze, tak wykpiwane przez Ziemkiewicza, w tej sytuacji było trzeźwe i logiczne. Beck doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że dobre stosunki z III Rzeszą były chwilowe. Polskie założenie, że jakiekolwiek ustępstwa terytorialne są wykluczone, było ze wszech miar słuszne. Beck wiedział, od czego rozpoczęły się rozbiory, dlatego akceptacja „wspaniałomyślnej propozycji” Hitlera była czymś niedopuszczalnym. „Gdzie jest ta linia? Jest nią nasze terytorium, ale nie tylko – mówił na odprawie w MSZ 24 marca 1939 r. – Linia ta obejmuje także niemożliwość przyjęcia przez nasze Państwo, w tym drażliwym punkcie, jakim zawsze był Gdańsk, żadnej jednostronnej narzucanej nam sugestii. I bez względu na to, co Gdańsk jest wart jako obiekt (…) chodzi o to, że w dzisiejszym stanie rzeczy odgrywa on rolę symboliczną, to znaczy, gdybyśmy mieli się przyłączyć do tego typu państw, które dają sobie dyktować prawa, to wtedy nie wiem, gdzie się to skończy. Dlatego rozsądnej jest iść przeciw nieprzyjacielowi, niż czekać, aż on do nas przyjdzie”. Czy naprawdę można było wtedy za te słowa Becka skrytykować?W styczniu 1939 r., po rozmowach z Hitlerem w Berchtesgaden, szef polskiego MSZ ostatecznie upewnił się, że żądań niemieckich Polska nie może zaakceptować. Decyzja ta została zaaprobowana przez prezydenta Mościckiego i marszałka Śmigłego- -Rydza. Fakt ten, który skwapliwie pominął Ziemkiewicz, zadaje kłam przypuszczeniom, że do wojny z III Rzeszą pchnęła nas brytyjska oferta gwarancyjna z 31 marca 1939 r. Ziemkiewicz ma racje, gdy przypomina, że trzy dni po gwarancjach Albionu zapadła decyzja Führera o przygotowaniach do Fall Weiss, czyli wojny z Polską. Nie jest to jednak żaden przełom, a to dlatego że już w lutym Hitler dość jasno mówił o tym, że Polska powinna zostać „wyeleminowana jako samodzielny byt w stosunkach międzynarodowych”, gdyż gwarantem skutecznej polityki odtąd ma być Wehrmacht. Warto także przypomnieć słowa niedoszłego sojusznika o „likwidacji traktatu wersalskiego w odniesieniu do Polski, w razie konieczności za pomocą innych środków niż dyplomatyczne”. Oferta Chamberlaina nie była żadną diabelską pułapką, w którą dał się złapać Beck, ale próbą ratowania pokoju. Beck zdecydował się na nią przystać, gdyż była to jedyna mocna karta, jakiej mógł w tym momencie użyć. Późniejszy traktat sojuszniczy z Albionem z 25 sierpnia 1939 r. mógł wpłynąć na ostudzenie zapędów Hitlera. Beck sądził, że jedynie zdecydowana postawa może przynieść skutki. Co prawda, alianci do tej pory byli wobec Niemców ulegli, a słabe państwa jak Czechosłowacja czy Austria kapitulowały bez oporu, niemniej sytuacja diametralnie się zmieniła. Po podporządkowaniu Czechosłowacji i złamaniu ustaleń z Monachium polityka appeasementu zbankrutowała. Hitler dobitnie pokazał, iż jest kompletnie niewiarygodnym partnerem. 3 września 1939 r., po otrzymaniu wiadomości o wypowiedzeniu przez Wielką Brytanię i Francję wojny Niemcom, Beck podobno miał powiedzieć: „Naród miałby prawo postawić mnie pod mur i rozstrzelać, gdyby oni nie weszli do wojny”. Ziemkiewicz na rzecz swej tezy o sojuszu z Niemcami słusznie zaznacza, że Hitler na przełomie 1938/1939 r. nie mógł być postrzegany jako ludobójca. Tym łatwiej byłoby Polsce hipotetycznie pójść na układ w rodzaju „mniejszego zła”. Uwaga ta działa jednak w dwie strony. Beck, ryzykując ewentualność przegranej, a więc i niemieckiej okupacji, nie mógł wiedzieć, że będzie ona zbrodnicza. Natomiast miał pełne prawo sądzić, zgodnie ze swoim doświadczeniem i wiedzą, iż okupacja ta może wyglądać podobnie do tej z czasów I wojny światowej. We wrześniu 1939 r. nikt nie zdawał sobie sprawy, czym w swej istocie są Niemcy nazistowskie. Wielu Polaków, a nawet polskich Żydów, uważało, że jest to kraj zachodniej cywilizacji, a co za tym idzie: okupacja będzie w miarę łagodna. Nie było też winą Becka, że Francuzi i Brytyjczycy zachowali się irracjonalnie i nie wypełnili swoich zobowiązań sojuszniczych. To, że ich postępowanie było zaskoczeniem, potwierdza też Hermann Göring, który spanikowany perspektywą wojny na dwa fronty, zwracał uwagę Hitlerowi, że uprawia ryzykowną grę va skutki Mimo popełnionych błędów – z których największym było zlekceważenie ZSRR jako kraju dążącego do wojny – Józef Beck zrealizował swoje zadanie. Udało mu się zawiązać sojusz z Wielką Brytanią, a także wskrzesić i urealnić układ z Francją. Polska miała prawo czuć się w tej sytuacji bezpieczna. Tragedia Becka, tak jak całej II RP, polegała na tym, że zrobiwszy wszystko, co było możliwe, nie udało się uniknąć katastrofy. Tylko czy można było zrobić więcej?Tragiczne skutki, jakie przyniosła Polsce II wojna światowa, były dalekosiężne. Wrzesień 1939 r., okupacja hitlerowska i radziecka, Holokaust stanowią definitywny koniec Polski, jaką pamiętały trzy poprzednie pokolenia Polaków, przez cały XIX i początek XX w. Był to koniec społeczności wieloetnicznej, bogatej w różne tradycje kulturowe, z silną elitą intelektualną. Cała ta tradycja została unicestwiona wraz z wybuchem II wojny światowej, największej tragedii w całej historii Polski, z którą zabory nie mogą się równać. Rację ma Rafał Ziemkiewicz, że dramat ten domaga się ponownej analizy. Tylko czy wolno nam – znając dramatyczne okoliczności 1939 r. – nazwać upadek II RP samobójstwem? Bolesna Polska historia nie składa się z szalonych samobójców – pisząc w ten sposób o przeszłości, niebezpiecznie ją trywializujemy. Sobota, 1 grudnia 2018 (14:01) Polska uznaje za niezbędną zdecydowaną reakcję społeczności międzynarodowej na wydarzenia na Morzu Azowskim poprzez wzmocnienie sankcji wobec Rosji - powiedział w Kijowie szef polskiej dyplomacji Jacek Czaputowicz. Jak zaznaczył szef MSZ Jacek Czaputowicz na wspólnej konferencji prasowej z ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Pawłem Klimkinem, Rosja "musi zrozumieć, że agresywna polityka przyniesie konsekwencje i spotka się ze zdecydowaną odpowiedzią społeczności międzynarodowej". Polska będzie podnosić sprawę rosyjskiej agresji na Morzu Azowskim na przyszłotygodniowym spotkaniu szefów MSZ NATO - zapowiedział Czaputowicz. Dodał, że kwestia ta będzie też jednym z tematów czwartkowego spotkania OBWE w Mediolanie oraz planowanego na 10 grudnia najbliższego spotkania unijnej Rady ds. Zagranicznych. Podczas spotkania w Kijowie mowa była także o projekcie Nord Stream 2. Ostatnia agresja w Cieśninie Kerczeńskiej powinna przypomnieć tym, którzy są zaangażowani w ten projekt, do czego Rosja jest zdolna - mówił szef polskiego MSZ. Pytany, co może zrobić społeczność międzynarodowa, żeby zatrzymać realizację niemiecko-rosyjskiego gazociągu, szef MSZ zaznaczył, że wspólnota międzynarodowa jest w tej kwestii podzielona. Ocenił jednak, że - w kontekście ostatnich wydarzeń na Morzu Azowskim - "jest szansa na zatrzymanie tego projektu". Także szef MSZ Ukrainy Pawło Klimkin ocenił, że Nord Stream 2 to pętla gazowa dla Europy. Nord Stream 2 to jest pętla gazowa dla Europy, a gaz rosyjski dla Europy ma charakter gazu paraliżującego, podobnie jak Nowiczok - dodał szef ukraińskiej dyplomacji, nawiązując do gazu bojowego, który był wykorzystany do próby otrucia b. rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala i jego córki Julii w (j.) Artykuł pochodzi z kategorii: Raport: Kryzys na Morzu Azowskim RMF FM/PAP

józef szef msz za sanacji